Encyklika papieża Piusa XII z kwietnia 1957 roku “Fidei donum” (“Dar wiary”) otworzyła drogę wyjazdu księżom diecezjalnym na misje. Dyskusje na tematy misji w czasie Soboru Watykańskiego II bardzo przybliżyły te sprawy nie tylko biskupom – uczestnikom Soboru, ale też księżom diecezjalnym oraz później laikatowi jako wolontariuszom.
W 1964 roku jako kapłan diecezji katowickiej napisałem do Rzymu do księdza biskupa koadiutora Herberta Bednorza, który był na obradach soborowych, że chciałbym wyjechać na misje.
W styczniu 1965 roku ksiądz biskup Bednorz poprosił mnie na rozmowę do Katowic i zakomunikował, że zgadza się na mój wyjazd misyjny.
W czasie Soboru omawiał tę sprawę z księdzem arcybiskupem Lusaki w Zambii jezuitą Adamem Kozłowieckim, który wyraził gotowość przyjęcia mnie do swojej archidiecezji.
I tak się zaczęło, ale do wyjazdu upłynęły jeszcze pełne trzy lata.
Chciałbym dodać, że ziarenko misyjne zostało zasiane wcześniej przez oblackich misjonarzy podczas mojej kilkuletniej służby ministranckiej u św. Stanisława w Lublińcu. Było ono też zraszane przez wpływ innych misjonarzy św. Wincentego a Paulo podczas pobytu w Wyższym Śląskim Seminarium Duchownym w Krakowie.
Oddaję w Wasze ręce tę książkę: wspomnienie śląskiego diecezjalnego misjonarza, tzw. fideonisty, często odbierzecie je jako swego rodzaju pamiętnik. Chcę podzielić się z Wami doświadczeniami i różnego rodzaju przeżyciami: radosnymi, dziwnymi, optymistycznymi, bolesnymi, upokarzającymi, a nawet porażkami. Moje reakcje i odczucia są więc trochę afrykańskie. Połowę mego życia spędziłem w Afryce: Zambii i Zimbabwe. Nigdy tego nie żałowałem anie nie kwestionowałem.
ks. January Liberski